Łączna liczba wyświetleń

piątek, 10 lipca 2015

rozdział 7 cz,.3

Dom okazał się ogromny, urządzony z wyczuciem stylu. Zbrojownia była wielka i wyposażona, jednak ojciec nie zabrał jej tam bez powodu. Było tam pełno broni, łuki, sztylety, gwiazdki, serafickie noże można by wymieniać bez końca.
 - Zamknij oczy - powiedziała nagle Valentine.
 Dziewczyna tylko spojrzała na niego, przewróciła oczami i wykonał polecenie.
 Po chwili usłyszała tylko.
 - Możesz otworzyć - oznajmił.
Kiedy je otworzyła zobaczyła, że ma przypięty miecz z pochwą na której były ametystowe gwiazdy.
 - Mam nadzieje, że ci się podoba, w końcu jesteś Morgernstern - uśmiechnął się.
Martina wyjęła go i dokładnie obejrzała.
 - Jest piękny dziękuje - uśmiechnęła się.

Po chwili..

 - Martina chodź ze mną do pokoju chciałbym Cię lepiej poznać, a tata ma trochę roboty - oznajmił Jonathan łapiąc dziewczynę za nadgarstek i ciągnąc za sobą.
   Gdy tylko rodzeństwo zniknęło za drzwiami  pokoju, mężczyzna poszedł do bura i podwinął dywan odsłaniając drewnianą klapę. Otworzył ją i zszedł na dół po schodach.
Piwnica była ciemna,  kiedy ręka mężczyzny włączyła światło ukazało się łóżko na którym leżała Jocelin. Kobieta nie spała.
 - Witaj skarbie już wstałaś - spytał czule Valentine.
 - Wypuść mnie stąd - syknęła.
Mężczyzna się uśmiechnął.
 -  Niby czemu ? - spytał opierając się o ścianę.
 - Bo musze wracać do..  - nie dokończyła.
 - Clary jest duża i sobie poradzi, a jeśli chodzi ci o Martine - mruknął.
 - Nie waż się jej tknąć - warknęła.
Valentine się zaśmiał.
 - Nie martw się o nią, jest na górze z Jonathanem i wiesz co, nie panikuje. Wiesz doskonale, że ma bardziej mój charakter więc trochę anielskiej krwi i jest spokojniutka, taka jak bym tego oczekiwał - powiedział z dumą.
 - Jak mogłeś ! - mówiąc to spłynęła jej łza po policzku.
Mężczyzna otarł jej łże i pogładził po policzku.
 - Ona jest naprawdę mądra, tylko muszę ją nauczyć kilki rzeczy, choć najbardziej zaskakujące jest to jak Jonathan łagodnieje w jej towarzystwie - uśmiechnął się ciepło.
 - To jeszcze dziecko - łkała.
 - Jocelin, to też moje dziecko i wiem co dla niej dobre, zmarnowała byś taki talent, przykre. Dobrze, że nie jest za późno - stwierdził.
Kobieta spojrzała mu prosto w oczy.
 - Czyli chcesz zrobić z niej potwora - warknęła.
 - Co za niedorzeczność, Luke aż tak napsuł ci w głowie ? Wiedziałem, że trzeba było go od razu zabić, parszywy podziemny - powiedział nie zadowolony.
 - Dziewczyny jakoś nie miały do niego wątów - stwierdziła.
 - Bo nie wiedziały kim jest - ucioł jej Valentine.
Jocelin spiorunowała go wzrokiem.
 - Nie martw się Martina już nie długo będzie taka jak ja - uśmiechnął się.
 - Może ma twój charakter, ale nie jest zła - krzyknęła.
 - Poprawka, jeszcze nie jest - uśmiechnął się z dumą.
 - Nie zrobię z niej drugiego Jonathana tylko wspaniałą nocną łowczynie - stwierdził.
 - Zniszczysz jej dzieciństwo - jęknęła.
Valentine popatrzył na nią z nie dowierzaniem.
 - Ale to ty odebrałaś jej to kim jest, zabrałaś jej ojca tylko i wyłącznie z swoich pobudek, Clary podobnie - mruknął.
 - Dla jej dobra - jęknęła.
Mężczyzna popatrzył na nią z niedowierzaniem.
 - Naraziłaś je obie, wiesz przecież jak demony lubą młodych nocnych łowców chyba nie muszę ci przypominać o wiesz kim - powiedział z przejęciem,
 - Wszyscy mają racje z tobą nie warto się kłócić - odwróciła głowę.
 - Myślisz, że się nie domyśliłem, że ona go pomnie odziedziczyła - spytał.
 - A i nauczę ją bycia Morgernstern'em, jak nie będzie chciała współpracować to przypomnę jej o tobie - uśmiechnął się.
 - A teraz, do widzenia mój skarbie, zostawię ci światło - dopowiedział i skierował się w kierunku wyjścia.
 - Nie ! Czekaj nie rób jej tego błagam - krzyczała bez skutku Jocelin
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
To by było na tyle :3 Ostatnio zaczynam mieć ok. 2 rozdziałów w zapasie więc 4 kom i od razu dodaje ^^

1 komentarz: