Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 5 cz. 3

Martina skończyła się właśnie uzbrajać z Jace'm, Alec'em i Izzy.
Clary musi  zostać w instytucie. Żeby się nie narażać na niebezpieczeństwo.
Szli do opuszczonego szpitala w którym ukrywa się Valentine.
 - Plan jest prosty ty odciągasz uwagę Valentina, a my idziemy po twoją matkę - oznajmił Alec.
 - Dobra - zgodziła się.
 - Czyli w skrócie mam biegać i się drzeć ? - zapytała.
 - Dokładnie - odpowiedział Jace.
 - Ten plan jest na tyle durny, że aż genialny  - dopowiedziała Izzy.

Po chwili..

Kiedy dotarli na miejsce, Martina weszła pierwsza i zaczęła przedstawienie.
 - Wchodzimy - wyszeptał Alec.
******************************************************************
 - Co to za hałas - zirytował się Valentine.
 - Pójdę sprawdzić mój panie - powiedział jeden z sług.
 - Idę z tobą sprawdzić - powiedział spokojnie mężczyzna wkładając coś do kieszeni.
 - A wy zabierzcie z tond moją żonę - zwrócił się do pozostałych.
*******************************************************
 - Znaleźliście coś - spytał Alec.
 - Nie - szepnęli.
Szukali już spory czas, budynek był ogromny. Było to jak szukanie igły w stogu siana.
Nie które pokoje wydawały się zamieszkane. Czasem ciszę wypełniały krzyki Martiny, raz cichsze, czasem głośniejsze.
 - Słyszycie to - zapytała Izzy.
 - Co - zapytał Alec.
 Nagle przed nimi pojawiła się armia wyklętych, chcieli odwrócić się i uciec ale okazało się, że są otoczeni.
 - No to mamy problem - jęknął Jace.
*********************************************************************
 - Co wy tu robicie ? - zapytał Valentine uwięzionych nocnych łowców.
Jace spiorunował go wzrokiem.
 - Porwałeś jej matkę i masz nam ja oddać - warknął Alec.
 - Chodzi o jej matkę - wskazał na Martine.
 - Tak - syknął.
Mężczyzna zaśmiał się.
 - Kendall przyprowadź mi ją - zwrócił się do łowcy trzymającego Martine.
 - A co do reszty, zabijcie - mruknął nie wzruszony.
 - Nie ! - krzyknęła.
 - Coś nie tak - spytał dziewczynę.
 - Nie krzywdź ich - jęknęła z bólu.
 - Dobrze - uśmiechnął się.
 - Wyrzucie ich z tond - mruknął.
Mężczyzna złapał dziewczynę i pociągnął za sobą,
 - Nie protestuj bo zmienię zdanie - stwierdził.

Po chwili..

 - Więc Jocelin to twoja matka tak ? - spytał Valentine siadając z dziewczyną na kanapie w czymś na wzór biura.
 - Tak - powiedziała niepewnie,
Pokój był mały ale na swój sposób przytulny, meble były w ciemnym drewnie. Parę półek na książki stało obok biurka, na którym stała lampka.
 - Ile masz lat ? - spytał.
 - Trzynaście - szepnęła.
 - Więc jesteś moją córką - stwierdził.
 - Co !? - zdziwiła się Martina.
Mężczyzna złapał ją za rękę.
 - Nie bój się nic ci  nie zrobię - uśmiechnął się ciepło.
Dziewczyna patrzyła na niego bez słowa.
 - Musimy z tond iść - stwierdził łapiąc dziewczynę za nadgarstek.
 - Ale ja muszę wracać do instytutu - zaprotestowała.
 - A już myślałem, że będzie łatwo, a teraz dobranoc córeczko - powiedział kończąc rysować zdziwionej dziewczynie runę na ręcę. Upadła prosto w jego ramiona.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
To by było na tyle pamiętajcie o komentarzu i +1 :3
 4 komentarze = Rozdział

4 komentarze:

  1. MARTYNA !!!!!!!!!!!!!!!!!! CZEMU MI TO ZROBIŁAŚ DODAJ NEXTA I CAINE

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmmmm... powiem że... MASZ DODAC SZYBKO NEXTA !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodaj nexta szybko
    Znalazłam twojego przez przypadek i będę tu zaglądać częściej
    ~ravenka

    OdpowiedzUsuń