Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 4 cz.3

Jace zapukał do drzwi mieszkania Madam Dorotei. Po chwili otworzyła kobieta.
  - Dzień Dobry - uśmiechnęła się Martina. Matka zawsze ją wysyłała do sąsiadki ponieważ ją najbardziej tolerowała.
 - Witaj, dziecko drogie. Coś się stało ? Słyszałam hałas od was z mieszkania, wejdźcie - uśmiechnęła się ciepło.
 - Więc co mnie do was sprowadza - zapytała. W mieszaniu była tylko Martina i Jace . Izzy i Alec poszli sprawdzić mieszkanie.
 - Mama zaginęła i potrzebujemy kielicha anioła, a pamiętam że w kartach które dała ci mam był taki. Czy mogła byś nam ją pożyczyć ? - spytała grzecznie brunetka.
 - Tobie zawsze słoneczko - uśmiechnęła się i poszła do innego pokoju po karty.
 Jace spojrzał na nią ze zdziwieniem.
 - Masz bardzo przekonywująca gadkę - mruknął z zazdrością.
 - Nie przesadzaj - ucięła mu.
Po chwili kobieta wróciła do pokoju z ową kartą.
 - Proszę - uśmiechnęła się.
 - Dziękuję i przepraszam ale musze już iść trochę się nam spieszy - uśmiechnęła się.
 - Rozumiem tylko wpadnij kiedyś - powiedziała ciepło.
 - Dobrze odpowiedziała Martina po czym wyszła z Jace'm na klatkę schodową, napotykając Izzy i Aleca.
 - Macie coś ? - spytał ich blondyn.
 - Nic - odpowiedzieli razem.
 
Po powrocie do instytutu...

 - Macie go - zapytał Godge.
 - Tak - odpowiedział Jace.
 - Dobrze jak Clary wróci to go wyjmie - odpowiedział z uśmiechem.
***************************************************************************
 - Luke jesteś tu - spytała Clary wchodząc do jego mieszkania.
 - Tak w kuchni - krzyknął mężczyzna.
Clary poparzyła na niego z powagą.
 - Mama zniknęła - powiedziała ze smutkiem.
 Kuchnia była dosyć mała w odcieniu błękitu. Drewniane blaty dodawały jej uroku.
 - Rozumiem, gdzie Martina ?! - zapytał z przejęciem.
 - W instytucie - odpowiedziała.
 - Czyli już wiesz ? - spytał.
 - Tak - wyszeptała.
 - Jeśli będziecie czegoś potrzebować to walcie śmiało - uśmiechnął się.

Godzinę później pod domem Simona..

 - O cześć Clary, nagle uciekałaś stało się coś - zmartwił się chłopak.
 - Nie wszystko w porządku tylko jedziemy za miasto - skłamała jak kazał jej Luke.
 - I nie będzie mnie jakiś czas ale będę do ciebie pisać - uśmiechnęła się.

W tym samym czasie w instytucie..

 Martina trenował z Jace' m posługiwanie się lepszą bronią niż do tej pory. Było to przyjemnie ponieważ większość umiał i nie musiała się jakoś specjalnie męczyć.
Po treningu umówiła się z Hodge'm w bibliotece.
Kiedy do niej weszła zobaczyła, że on już za nią czeka.
 - Wiec o czym chciałaś ze mną porozmawiać - zapytał.
 - No cóż z tego co mi wiadomo to wyklęci nie znikają jak demony - stwierdziła.
 - Co masz namyśli - spojrzał na nią.
 - Jak już ci mówiłam w naszym domu był wyklęty i jak tylko przebiłam go sztyletem zniknął - powiedziała spokojnie.
 - Rozumiem, to zapewne demoniczna magia -  odpowiedział.
 - Ona jest zdecydowanie zbyt spostrzegawcza, byle nie rozgryzła naszego planu. Już nie długo panienko, będziesz we właściwym dla siebie miejscu i nauczysz się kim naprawdę jesteś i masz jeszcze oczy charakterystyczne dla tego rodu. Ojciec się ucieszy jak cię dostanie - pomyślał mężczyzna.
 - O czym pan myśli  - spytała wyrywając go z zadumy.
 - Jak dostarczymy kielich do Idrysu - skłamał.

Po powrocie Clary..

 - Clary po prostu włóż tam rękę i go wyjmij - mruknął Hodge.
 - Mam go, tylko jest zimny - odpowiedziała mu spokojnie.
Dziewczyna wyciągnęła zloty kielich i podała mężczyźnie,
W tym momencie do biblioteki wbiegł Alec z krzykiem
 - Znaleźliśmy siedzibę Valentine, a co za tym idzie waszą matkę, teraz tylko trzeba tam iść i go odbić - krzyknął chłopak.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dziś koniec z rozdziałami i na kolejny musicie zostawić 4 komentarze i mam takie pytanie do was czy znacie inny wyraz niż czekam i jego różne odmiany xD
 
 

5 komentarzy: