Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 6 cz. 3

Pokój w którym leżała Martina był w odcieniu kremowym. Wielkie łóżko w którym leżała stanowiło centrum pokoju. Po drugiej stronie pokoju stała komoda, a obok niej szafa. Zasłony przy oknie dodawały ciepła pokojowi.
Dziewczyna podniosła  się z łóżka i rozejrzała do o koła. Po czym podeszła do okna.
Jedyne co było wdać to las i kawałek podwórka. Po chwili skierował się w kierunku drzwi. Były otwarte. Dopiero teraz zauważyła że jest ubrana w zupełnie coś innego.
Na sobie miała białą jedwabną bluzkę zapinaną na guziczki a na dole miała krótkie dżinsowe spodenki. Przewróciła oczami i wyszła z pokoju.  Korytarz był pusty i dosyć ciemny. W odcieniu czerwieni. Dziewczyna skierowała się w lewą stronę ponieważ po prawej widać koniec korytarza z pięknym oknem. Kiedy doszła do schodów które znajdowały się  w centrum korytarza skierowała się w dół. Były to spiralne schody. Kiedy zaszła już na dół okazało się, że była w salonie.
Przetarła swoje zaspane oczy i ruszyła dalej. Po chwili usłyszała brzdęk talerzy i rozbawiony głos dwóch mężczyzn. Nigdzie nie widać było drzwi na dwór więc skierowała się w stronę głosów.
Drzwi okazały się otwarte. Siedział tam chłopak bardzo podobny do ojca i sam ojciec.
 - Wstałaś już - uśmiechnął się Valentine.
 - Tak - odpowiedziała.
 - Martino to jest Jonathan twój starszy brat - uśmiechnął się ciepło.
 - O fajnie zawsze chciałam mieć brata - uśmiechnęła się.
 - Ochłonęłaś ? - spytał.
 - Tak - mruknęła.
 - Siadaj zjesz z nami - w końcu odezwał się chłopak.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i usiadła. Stół był nakryty obficie jedzeniem. Widać było, że mieszkają tu mężczyźni. Na stole były gofry, tosty jajecznica, jajka na twardo, chleb, sok pomarańczowy, jabłkowy, herbata, bekon i masło.
  - Nie jesz - spytał Jonatkan.
  - Mam dylemat tost czy gofr - mruknęła brunetka.
 - Może oba ? - zaproponował.
 - W racja - zgodziła się i wzięła tosta w rękę i ugryzła.
Dziwne ile mężczyźni potrafią zjeść i pomyśleć, że zachowują przy tym figurę.
 - Nie smakuje ci - spytał Valentine.
 - Nie tylko już nie mogę - mruknęła wycierając się serwetką Martina.
 - Mało jesz - stwierdził Jonathan.
 - Chyba żartujesz ja pękam - zachichotała.
Chłopak się roześmiał.
 - Dziwie się, że nie krzyczysz za to wczorajsze - stwierdził Valentine.
Czarnooka się uśmiechnęła.
 - To chyba nie znasz mojego motta życiowego a mianowicie ,,żyje się dalej" -odpowiedziała.
 - Cieszę się, że nie narzekasz - uśmiechnął się czule.
 - Mam na co, nie mam telefonu, komputera i ubrań - jęknęła.
Jonathan wybuchł śmiechem.
 - Tato już ją kocham - stwierdził rozbawiony.
 - Cieszę się, że przypadłam ci do gustu - powiedziała z dumą.
 - Gorzej było by z Clary - spytał Valentine.
 - Dużo, ja po prostu wiem, że krzyk i płacz niczego nie zmieni - uśmiechnęła się.
 - Dobre podejście - pochwalił ją ojciec.
 - Dzięki - uśmiechnęła się.
 - Nie masz nic przeciwko jeśli zostaniesz sama w domu i nie martw się tu nie ma drzwi - uśmiechnął  się mężczyzna.
 - Nie i zauważyłam - mruknęła.
 - A właśnie jaki nosisz rozmiar ? - spytał Valentine.
 - Nosze xs a co ? - spytała.
 - Musimy ci coś kupić - stwierdził.
 - Lubię czerń i czarnoczerwoną kratkę a buty trampki i glany. Dżinsy ciemnie i skurzane spodnie jedne jasne. But nr 3 , a i zapomniała bym nie lubię sztruksu. A bluzki lubię ekstrawaganckie i żadnych różowych rzeczy. Mam nadzieje, że rozumiecie - uśmiechnęła się.
 - Dobrze, rób co chcesz tylko nie niszcz domu i go nie spal - zaśmiał się ojciec.
 - Dobra - zgodziła się.
 
Po powrocie Jonathana i Valentina do domu..

 - Martina gdzie jesteś ? - zawołał Valentine.
 - W kuchni - odpowiedziała na wołanie.
Kiedy weszli do kuchni poczuli przepiękny zapach.
 - Co tak pachnie ? - zapytał Jonathan,
 - Barszcz ukraiński, akurat mnie ochota na niego naszła - uśmiechnęła się.
 - A teraz co robisz ? - spytał ojciec.
 - Dekoruje babeczki - mruknęła.
 Mężczyźni wlali sobie zupy na talerze i usiedli do stołu.
 - Na anioła jak ty dobrze gotujesz - zachwycił się brat.
 - Ma racje - zgodził się Valntine.
 - Dzięki  - uśmiechnęła się ciepło.
 - Babeczki skończone - powiedział myjąc ręce w zlewie.
Dziewczyna wyjęła z szafki talerz i nalała sobie i dosiadła się do stołu.
  - Zaznaczam tylko, że ja gotowałam więc nie sprzątam - oznajmiła.
  - Jonathan twoja kolej - stwierdził Valentine.
  - Dzięki wiesz - mruknął niezadowolony.
 - Proszę bardzo - odpowiedział mu.
 - A zresztą ja oprowadzę Martine po domu - uśmiechnął się.
 - Niech ci będzie - jęknął.
*********************************************************************
 - Gdzie jest Martina - jęknęła Clary.
 - Valentine ją ma, uratowała nam życie - powiedział Alec.
Hodge tylko zaśmiała się w duchu.
 - Victoria mój panie, Victoria - pomyślał.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To by było na tyle pamiętajcie o komentarzach :3 4 komentarze = rozdział <3

4 komentarze:

  1. Martina dobrze się dogaduje z Valentin'em i Janathan'em 👍👍 a kto to Victoria??? Czekam!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!! Czekam na następny !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm nie da się tego opisać w kilku słowach !! Czekam na nexta!!

    OdpowiedzUsuń