Pokój w którym leżała Martina był w odcieniu kremowym. Wielkie łóżko w którym leżała stanowiło centrum pokoju. Po drugiej stronie pokoju stała komoda, a obok niej szafa. Zasłony przy oknie dodawały ciepła pokojowi.
Dziewczyna podniosła się z łóżka i rozejrzała do o koła. Po czym podeszła do okna.
Jedyne co było wdać to las i kawałek podwórka. Po chwili skierował się w kierunku drzwi. Były otwarte. Dopiero teraz zauważyła że jest ubrana w zupełnie coś innego.
Na sobie miała białą jedwabną bluzkę zapinaną na guziczki a na dole miała krótkie dżinsowe spodenki. Przewróciła oczami i wyszła z pokoju. Korytarz był pusty i dosyć ciemny. W odcieniu czerwieni. Dziewczyna skierowała się w lewą stronę ponieważ po prawej widać koniec korytarza z pięknym oknem. Kiedy doszła do schodów które znajdowały się w centrum korytarza skierowała się w dół. Były to spiralne schody. Kiedy zaszła już na dół okazało się, że była w salonie.
Przetarła swoje zaspane oczy i ruszyła dalej. Po chwili usłyszała brzdęk talerzy i rozbawiony głos dwóch mężczyzn. Nigdzie nie widać było drzwi na dwór więc skierowała się w stronę głosów.
Drzwi okazały się otwarte. Siedział tam chłopak bardzo podobny do ojca i sam ojciec.
- Wstałaś już - uśmiechnął się Valentine.
- Tak - odpowiedziała.
- Martino to jest Jonathan twój starszy brat - uśmiechnął się ciepło.
- O fajnie zawsze chciałam mieć brata - uśmiechnęła się.
- Ochłonęłaś ? - spytał.
- Tak - mruknęła.
- Siadaj zjesz z nami - w końcu odezwał się chłopak.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i usiadła. Stół był nakryty obficie jedzeniem. Widać było, że mieszkają tu mężczyźni. Na stole były gofry, tosty jajecznica, jajka na twardo, chleb, sok pomarańczowy, jabłkowy, herbata, bekon i masło.
- Nie jesz - spytał Jonatkan.
- Mam dylemat tost czy gofr - mruknęła brunetka.
- Może oba ? - zaproponował.
- W racja - zgodziła się i wzięła tosta w rękę i ugryzła.
Dziwne ile mężczyźni potrafią zjeść i pomyśleć, że zachowują przy tym figurę.
- Nie smakuje ci - spytał Valentine.
- Nie tylko już nie mogę - mruknęła wycierając się serwetką Martina.
- Mało jesz - stwierdził Jonathan.
- Chyba żartujesz ja pękam - zachichotała.
Chłopak się roześmiał.
- Dziwie się, że nie krzyczysz za to wczorajsze - stwierdził Valentine.
Czarnooka się uśmiechnęła.
- To chyba nie znasz mojego motta życiowego a mianowicie ,,żyje się dalej" -odpowiedziała.
- Cieszę się, że nie narzekasz - uśmiechnął się czule.
- Mam na co, nie mam telefonu, komputera i ubrań - jęknęła.
Jonathan wybuchł śmiechem.
- Tato już ją kocham - stwierdził rozbawiony.
- Cieszę się, że przypadłam ci do gustu - powiedziała z dumą.
- Gorzej było by z Clary - spytał Valentine.
- Dużo, ja po prostu wiem, że krzyk i płacz niczego nie zmieni - uśmiechnęła się.
- Dobre podejście - pochwalił ją ojciec.
- Dzięki - uśmiechnęła się.
- Nie masz nic przeciwko jeśli zostaniesz sama w domu i nie martw się tu nie ma drzwi - uśmiechnął się mężczyzna.
- Nie i zauważyłam - mruknęła.
- A właśnie jaki nosisz rozmiar ? - spytał Valentine.
- Nosze xs a co ? - spytała.
- Musimy ci coś kupić - stwierdził.
- Lubię czerń i czarnoczerwoną kratkę a buty trampki i glany. Dżinsy ciemnie i skurzane spodnie jedne jasne. But nr 3 , a i zapomniała bym nie lubię sztruksu. A bluzki lubię ekstrawaganckie i żadnych różowych rzeczy. Mam nadzieje, że rozumiecie - uśmiechnęła się.
- Dobrze, rób co chcesz tylko nie niszcz domu i go nie spal - zaśmiał się ojciec.
- Dobra - zgodziła się.
Po powrocie Jonathana i Valentina do domu..
- Martina gdzie jesteś ? - zawołał Valentine.
- W kuchni - odpowiedziała na wołanie.
Kiedy weszli do kuchni poczuli przepiękny zapach.
- Co tak pachnie ? - zapytał Jonathan,
- Barszcz ukraiński, akurat mnie ochota na niego naszła - uśmiechnęła się.
- A teraz co robisz ? - spytał ojciec.
- Dekoruje babeczki - mruknęła.
Mężczyźni wlali sobie zupy na talerze i usiedli do stołu.
- Na anioła jak ty dobrze gotujesz - zachwycił się brat.
- Ma racje - zgodził się Valntine.
- Dzięki - uśmiechnęła się ciepło.
- Babeczki skończone - powiedział myjąc ręce w zlewie.
Dziewczyna wyjęła z szafki talerz i nalała sobie i dosiadła się do stołu.
- Zaznaczam tylko, że ja gotowałam więc nie sprzątam - oznajmiła.
- Jonathan twoja kolej - stwierdził Valentine.
- Dzięki wiesz - mruknął niezadowolony.
- Proszę bardzo - odpowiedział mu.
- A zresztą ja oprowadzę Martine po domu - uśmiechnął się.
- Niech ci będzie - jęknął.
*********************************************************************
- Gdzie jest Martina - jęknęła Clary.
- Valentine ją ma, uratowała nam życie - powiedział Alec.
Hodge tylko zaśmiała się w duchu.
- Victoria mój panie, Victoria - pomyślał.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To by było na tyle pamiętajcie o komentarzach :3 4 komentarze = rozdział <3
No cóż jestem po prostu sobą. Kocham czytać książki i pisać dla was bloga :3 Wielbie również wasze miłe komentarze, uwielbiam je czytać. Mam 14 lat i cóż mam wiele pasji ale to moja główna. Właściwie to nie wiem co nakłoniło mnie do pisania ale na pewno tego nie żałuje :3 Dzięki wam się uśmiecham wasze komentarze są dla mnie jak miód na serce. Pozostaje mi tylko życzyć wam Miłego Czytania :3 Martyna :3
Martina dobrze się dogaduje z Valentin'em i Janathan'em 👍👍 a kto to Victoria??? Czekam!!!
OdpowiedzUsuńSuper!! Czekam na następny !!
OdpowiedzUsuńCzekam!!!
OdpowiedzUsuńHmm nie da się tego opisać w kilku słowach !! Czekam na nexta!!
OdpowiedzUsuń