trzy tygodnie później...
Martina próbowała się wyszarpać z żelaznego uścisku Jace. Stali w Sali Anioła.
Złoto i biel królowały w pomieszczeniu, było to cóż nieco przytłaczające.
Kolumny, to wszystko tak dobrze znane każdemu Nefilm a teraz tak obce.
- Puszczaj! Zabieraj łapy- krzyczała Martina.
Nie mogła mu nic zrobić.. To dalej był Jace..
- Co wy mu na Anioła zrobiliście krzyczała - szarpiąc się z coraz większą siłą i wściekłością.
Luce tylko się zaśmiał. Był w clave..
- Wiesz - powiedział napawając się każdą chwilą każdym słowem Luke.
- Jeśli anioł obiecuje Ci, że możesz znów być Nocnym Łowcą zamiast wilkołakiem raczej go słuchasz- powiedział uśmiechając się.
- Wiec po co Ci ja ? - zapytała.
Wszyscy znali te spojrzenie jak u ojca, analizowała każde zdanie , każde słowo.
Podszedł do niej i ujął jej brodę i podniósł całą głowę.
- Ty zawsze jesteś potrzebna. Każdy chce Cię mieć po swojej stronie - powiedział patrząc jej w oczy. Dziewczyna nie dała mu tej satysfakcji i nie odwracała głowy parzyła mu prosto w oczy
spojrzeniem pełnym nienawiści.
Dziewczyna się tylko zaśmiała.
- No proszę, proszę i kto tu potrzebuje mojej łaski - powiedziała z wyższością.
- Mam twoją rodzinę przyjaciół musisz mnie słuchać - powiedział naciskając ją głosem by się poddała.
- Ale ty zdajesz sobie sprawę z tego, że mogę wskrzeszać - mruknęła.
- Co nie zmienia faktu ze służą mnie!- krzyczał.
- Nie chciałam zabijać podziemnych i Nefim. Ale chyba będę musiała zmienić nieco swoje podejście- powiedziała.
- Nigdy nie pozwolę ci na wygraną. Nigdy! - krzyknęła.
Wyrwała się Jace'wi. Z jej dłoni wydobywała się iskry czarne jak węgiel.
Wtedy zobaczyła Clary i ojca na usługach Luce' a właśnie w tedy straciła panowanie nad sobą.
Nie chcąc im zrobić krzywdy wybiegła z Sali Anioła. Nie mogła się z niego wydostać.
Zamknęła oczy wiedziała że nie ma wyjścia. Musiała połączyć moc biała i czarną magie.
Efektem tego był czarne skrzydła jak u anioła ale czarne.
Wzniosła się wysoko przebijając pole siłowe Alicante.
Kiedy już minęła je i była bardzo wysoko. Dotarła do jeziora. Zwinęła skrzydła zaczęła spadać.
Chciała umrzeć, kiedy jej nie będzie nikt nie wygra bitwy między złem a dobrem, nikt nie zginie.
Usłyszała miałknięcie poderwała się na skrzydłach.
- Co ty tu robisz? -spytała trzymając kota.
- Zaraz to zaklęcie, jesteś zemną połączona wiedziała to kot miał ten znak.
No to nici z zabicia się.
Wylądowała na piasku, skrzydła zniknęły. Opadłą na ziemie. Nie miała siły na nic.
Był tylko kot i ona nic więcej .
- Co teraz zrobi Luke wyszeptała nie licząc na odpowieć.
- Nie wiem - usłyszała.
- Ty mówisz efekt połączenia jak mniemam - domyśliła się.
- Urządzę mu piekło na ziemi - trudno.
********************************************************************
Kiedy Caine wszedł do Sali Anioła nie usłyszał dobrych wieści.
- Twoja nie kompetencja mnie przeraża mówiłem masz ją tu przyprowadzić i pilnować. Czy to aż tak trudne ?! - powiedział z irytacją w głosie.
- Ona jest zbyt silna i nie przejęła się że mam jej rodzine - tłumaczył sie.
- Wszystko musze robić sam - bąknął Caine.
***********************************************************************
- Mike - powiedziała rzucając mu się na szyję dziewczyna.
- Mam już tego dość- mruknęła.
Chłopak ją przytulił, wiedział jak ona musi mieć trudno. Dziewczyna wtuliła się w niego, potrzebowała tego. Mike był szczęśliwy kiedy się do niego przytulała. To było takie odprężające.
Była ciepła, chłopak czuł bijące od niej ciepło. Jej brązowe włosy pachniały tak piękne..
A o jej nogę ocierał się biały mały puszysty kotek.
*********************************************************************
- Znajdę ją ! Jeszcze będzie moja - krzyknął Caine.
- Ona należy do mnie do nikogo innego! Jest moja.....
______________________________________________________________________-
Mam nadzieję że się podobało czekam na opinię. Pozdrawiam was.
A w szczególności Olgę i bóldupera Kubę. I powtarzam ona jest z Usa nie z polski :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz