Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 24

trzy tygodnie później...

Martina próbowała się wyszarpać z żelaznego uścisku Jace. Stali w Sali Anioła.
Złoto i biel królowały  w pomieszczeniu, było to  cóż nieco przytłaczające.
Kolumny, to wszystko tak dobrze znane każdemu Nefilm a teraz tak obce.
 - Puszczaj! Zabieraj łapy- krzyczała Martina.
Nie mogła mu nic zrobić.. To dalej był Jace..
 - Co wy mu na Anioła zrobiliście krzyczała - szarpiąc się z coraz większą siłą i wściekłością.
Luce tylko się zaśmiał. Był w clave..
 - Wiesz - powiedział napawając się każdą chwilą każdym słowem Luke.
 - Jeśli anioł obiecuje Ci, że możesz znów być Nocnym Łowcą zamiast wilkołakiem raczej go słuchasz- powiedział uśmiechając się.
 - Wiec po co Ci ja ? - zapytała.
Wszyscy znali te spojrzenie jak u ojca, analizowała każde zdanie , każde słowo.
 Podszedł do niej i ujął jej brodę i podniósł całą głowę.
 - Ty zawsze jesteś potrzebna. Każdy chce Cię mieć po swojej stronie - powiedział patrząc jej w oczy. Dziewczyna nie dała mu tej satysfakcji i nie odwracała głowy parzyła mu prosto w oczy
spojrzeniem pełnym nienawiści.
 Dziewczyna się tylko zaśmiała.
 - No proszę, proszę i kto tu potrzebuje mojej łaski - powiedziała z wyższością.
 - Mam twoją rodzinę przyjaciół musisz mnie słuchać - powiedział naciskając ją głosem by się poddała.
 - Ale ty zdajesz sobie sprawę z tego, że mogę wskrzeszać - mruknęła.
 - Co nie zmienia faktu ze służą mnie!- krzyczał.
 - Nie chciałam zabijać podziemnych i Nefim. Ale chyba będę musiała zmienić nieco swoje podejście- powiedziała.
 - Nigdy nie pozwolę ci na wygraną. Nigdy! - krzyknęła.
Wyrwała się Jace'wi. Z jej dłoni wydobywała się iskry czarne jak węgiel.
Wtedy zobaczyła Clary i ojca na usługach Luce' a właśnie w tedy straciła panowanie nad sobą.
Nie chcąc im zrobić krzywdy wybiegła z Sali Anioła. Nie mogła się z niego wydostać.
Zamknęła oczy wiedziała że nie ma wyjścia. Musiała połączyć moc biała i czarną magie.
Efektem tego był czarne skrzydła jak u anioła ale czarne.
Wzniosła się wysoko przebijając pole siłowe Alicante.
Kiedy już minęła je i była bardzo wysoko. Dotarła do jeziora. Zwinęła skrzydła zaczęła spadać.
Chciała umrzeć, kiedy jej nie będzie nikt nie wygra bitwy między złem a dobrem, nikt nie zginie.
Usłyszała miałknięcie poderwała się  na skrzydłach.
 - Co ty tu robisz? -spytała trzymając kota.
- Zaraz to zaklęcie, jesteś zemną połączona wiedziała to kot miał ten znak.
No to nici z zabicia się.
Wylądowała na piasku, skrzydła zniknęły. Opadłą na ziemie. Nie miała siły na nic.
Był tylko kot i ona nic więcej .
 - Co teraz zrobi Luke wyszeptała nie licząc na odpowieć.
 - Nie wiem - usłyszała.
 - Ty mówisz efekt połączenia jak mniemam - domyśliła się.
 - Urządzę mu piekło na ziemi - trudno.
********************************************************************
Kiedy Caine wszedł do Sali Anioła nie usłyszał dobrych wieści.
 - Twoja nie kompetencja mnie przeraża mówiłem masz ją tu przyprowadzić i pilnować. Czy to aż tak trudne ?! - powiedział z irytacją w głosie.
 - Ona jest zbyt silna i nie przejęła się że mam jej rodzine -  tłumaczył sie.
 - Wszystko musze robić sam - bąknął Caine.
***********************************************************************
- Mike - powiedziała rzucając mu się na szyję dziewczyna.
- Mam już tego dość- mruknęła.
Chłopak ją przytulił, wiedział jak ona musi mieć trudno. Dziewczyna wtuliła się w niego, potrzebowała tego. Mike był szczęśliwy kiedy się do niego przytulała. To było takie odprężające.
Była ciepła, chłopak czuł bijące od niej ciepło. Jej brązowe włosy pachniały tak piękne..
A o jej nogę ocierał się biały mały puszysty kotek.
*********************************************************************

 - Znajdę ją ! Jeszcze będzie moja - krzyknął Caine.
 - Ona należy do mnie do nikogo innego! Jest moja.....
______________________________________________________________________-

Mam nadzieję że się podobało czekam na opinię. Pozdrawiam was.
A w szczególności Olgę i bóldupera Kubę. I powtarzam ona jest z Usa nie z polski :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz