Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 23

Kiedy się obudziła było już dawno po 11, podniosła się z łóżka. Poczuła ból, w nocy musiała nie poczuć że rękojeść wbija jej się w brzuch. Musiała się trochę ogarnąć po takim długim śnie.
Miała straszne potargane włosy, pewnie od wczorajszego wiatru.
Opuchlizna po nowej runie zeszła, jednak nie wiedziała co ona daje.
Bała się jedynie reakcji ojca, a tej runy raczej nie dało się przerobić na inną. Niestety.
Kiedy zdjęła z siebie wczorajsze ubranie weszła pod prysznic. Woda delikatnie muskała jej bladą skórę. Była tak przyjemna ciepła, dziewczyna uwielbiała gorące prysznice. Wtedy mogła chwilę ochłonąć. Prysznice były długie mogła w nich odpocząć od chwili obecnej. Brakowało jej tego. Kiedy zamoczyła głowę po jej włosach spływały strumienie wody. Szampon pachniał arbuzem zresztą tak samo jak jej żel pod prysznic. I jeszcze jej perfumy też nim pachniały. Dostała kiedyś cały zestaw od Izzy. Od tej pory pachniała arbuzem. Słodki zapach unosił się w całej łazience.
Ostatnio z Ojcem przenieśli się do instytutu w Nowym Yorku. Znowu była w swoim dawnym pokoju a konkretnie w łazience. Kiedy wyszła z pod prysznica zarzuciła na siebie czarny szlafrok z złotymi wstawkami. Wzięła z szafy jeden ze strojów bojowych i wróciła do łazienki.
Położyła na szafce strój i zabrała się za włosy. Zaczęła je suszyć. Kiedy już wyschły, zaczęła się ubierać. Kiedy skończyła zauważę zdarł się jej lakier z paznokci. No i musi iść do kosmetyczki, albo do Izzy. Ale jeszcze musiała się uczesać. Zrobiła sobie koka.
 Wtedy podszedł od niej ojciec. Zdziwiła się.
- Mam coś dla ciebie - uśmiechnął się.
- Dla mnie ?-zdziwiła się Martina.
Valentine wyglądał całkiem nieźle, chociaż załamał się po utracie Jocelyn.
- Wiesz masz niedługo imieniny a mi jest trochę głupio, że nie byłem razem z tobą na święta - powiedział.
- Nie twoja wina że Raziel Cię zabił- stwierdziła.
- Dobrze, przejdźmy do rzeczy - powiedział wręczając jej biała poirytowną futrzastą kuleczkę.
To był kot, tej rasy którą chciała brytyjski długo włosy. Miał piękne szmaragdowe oczy.
- Dziękuje - powiedziała.
- Muszę cie przeprosić ale clave ma posiedzenie- powiedział.
- Wpuszczają cię tam - powiedziała i uniosła brew ze zdziwienia.
- Tak ale jak się spóźnię to przestaną - powiedział odchodząc.
Teraz została tylko ona i mała biała kuleczka, która okazała się przytulającą się do niej i mrrruczała.
----------------------------------------------------------------------------------------

Krótki bo nie miałam dziś czasu ale jutro też będzie. Pozdrawiam. Komentujcie i wiecie co robić.
Zapraszajcie innych Do przeczytania :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz