Martina szła jedną z głównych ulic Nowego Yorku. Rozglądała się w poszukiwaniu demona, kiedy po ok godzinie szukania znalazła jednego, podeszła do niego niby nie świadoma przyziemna. Złapała go i przystawiała mu nóż do gardła (demon w postaci człowieka).
- Jeśli chcesz jeszcze pożyć musisz coś dla mnie zrobić.- mruknęła oczekując na reakcje demona.
Była prawie natychmiastowa, skinął głową na ile sytuacja mu pozwalała.
- Pójdziesz do Jonathana Morgernsterna i dasz mu to- powiedział spokojnie dając demonowi kopertę.
- No już na co czekasz - pchnęła go a demon zniknął zostawiając po sobie czarny śmierdzący dym.
***********************************************************************************
Martina przeszła przez jasno niebieski portal. Wylądowała w Idrysię przy jeziorze. Jednak ono nie było jej celem. Skręciła w małą wydeptaną dróżkę, szła nią dość długo. Noc była piękna. Gwiazdy połyskujące na niebie były jak zawszę piękne. Zawsze z ojcem oglądali piękne gwiazdy. Żałowała że już nigdy tego nie zrobi. Kiedy doszła do celu zobaczyła, że na cmentarzu paliło się tylko kilka zniczy podeszła do grobu ojca. Łzy poleciały z jej prawie czarnych oczu. Umyła grób, zapaliła znicze, ułożyła białe róże i jedna czarną. Rosły one w innym wymiarze ale dało się ją tu przenieść.
Chwile posiedziała w ciszy patrząc na żarzący się płomień. Usłyszała kroki.
- Przyszedłem sam jak prosiłaś - powiedział Sebastian patrząc na swoją małą słodką siostrzyczkę no dobrze nie taką małą.
____________________________________________________________________________________
Mała rekompensata za brak rozdziału. Przepraszam ale nie mam dużo czasu. Czekam na komentarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz